Archiwum 10 grudnia 2005


gru 10 2005 Podróż za 1 uśmiech
Komentarze: 10

Święta tuż tuż, niedługo zacznie się porządkowanie i pieczenie, a  z racji, że z czterech cór pozostała w domu tylko jedna, to właśnie ona(znaczy się ja) odwali większość tej brudnej roboty....Jeśli chodzi o sprzątanie to jeszcze mogę się tym zająć, bo wiem, że raczej niczego nie schrzanie, czego o pieczeniu powiedzieć nie mogę...Jak narazie wiem, że najstarsza z sióstr zjedzie na święta do domu, o bliźniaczkach nie wiem nic, bo jak zwykle coś kręcą i mówią, że nadal nie wiedzą...się zobaczy...mam jednak nadzieję że przyjadą

Narzekałam ostatnio na złe warunki i brak komfortu w pekaesach, ale to co było dziś to szczyt wszystkiego(no prawie)....na dworze temperatura minusowa, a w autobusie coś około + 25, nie wiem dokładnie, ale wiem, że było gorrrąco... nic w tym dziwnego, bo przecież misie lubią ciepełko, tyle że tych misiów było stanowczo za dużo jak na tak małą powierzchnię... po 10 minutach zaczęło brakować nam miejsca  do stania, a po 15  zaczęłam odczuwać brak tlenu...pozytywnie nastawiała nas wizja pewnego miasteczka, w którym, prawie zawsze, pół autobusu wysiada, ale nie ...nie tym razem, dziś ludzi w miarę upływającej drogi przybywało i przybywało i przybywało, a tlenu nie...tym większa była moja uciecha gdy po 90 minutach takiej jazdy wyszłam z dyszy i mogłam wdechnąć(tak to się piszę???), co prawda nie świeżego, ale zawsze powietrza...człowiek płaci, a tu taką jazdę mu fundują i wszystko za drobną symboliczną cenę 5 zetów...dziękuję, ja wysiadam........................

witchgirl : :